Rowerowa
RSSDzień 10 - Lębork
Zemsta jest rozkoszą bogów, ale nie wiedziałem, że śląskich. Raz człowiek wspomni o lufcie, a tu o poranku znowu guma i luftu ni ma. Szybkie ruchy i jesteśmy na nabrzeżu czekając na prom. Trochę dziwnie bo człowiek za własne kupuje bilet na HELL! Rejs przyjemny, słońce i fajne widoki, tylko szkoda, że u nas stocznia wygląda już zgoła inaczej. Nie komentuję i dociekam dlaczego, ale szkoda zwyczajnie szkoda tego miasta z sercem po zawale.
Rejs – tak, w takich okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych Państwo pozwolą, że… było miło i miło. Trochę zdradliwe słońce w wiaterku od rufy stąd nieźle podgrzani stajemy Helu. Mamy nadzieję, że nie będzie piekło?! Ha! Człowiek ledwo na ląd zszedł, a tu luftu nie ma drugi raz. Czyżby cały dzień do luftu? Guma za gumą.
Droga z Helu do Władysławowa to naprawdę przyjemność. Fajnie, że w planach trochę zboczyliśmy z drogi. Jednym lepiej innym gorzej, ale dla mnie droga ok. Widoki to morza to zatoki zlewają się ze sobą i człowiek czuje się czasami jak nad całkiem innym morzem. Mierzeja za nami, a przed nami znudzony Emil / drogą losowania został na ten etap szoferem/, po chałwie dla każdego i na koń, no chyba, że na kobyłkę. Podobno przed nami górki.
Górki są, a i owszem, jest też piękny klasztor ss.Benedyktynek w Żarnowcu. Właśnie robiły zaprawy z ogórków. Jest też mała zmiana trasy – bo się chłopakom zachciało – koniec końców jedziemy spory kawałek brukiem. Nie ma jednak tego złego co by… W małej wioseczce pośrodku lasu i bruku czeka nas promocja – miska kurek za jedyne 6 zł. Nie muszę chyba pisać, że nasze kuchenne czarodziejki zrobią z nich sos – delicję. Czeka nas wyżerka. I to gdzie?!
Na naszym camino PIERWSZA z prawdziwego znaczenia alberga /schronisko/ dla pielgrzymów. SUPER! Jeden pokój – jeden spokój.
Ani się nie obejrzał, a tu 113 km.
»Dzień 11 - Darłowo
Dziś msza ciut wcześniej - 6.30 i ciut ciszej bo recytowana. Na każdym kroku nasi gospodarze – oo.franciszkanie podkreślają rolę patrona miejsca. Jest więc muszla jakubowa w ołtarzu, pielgrzymi kostur, księga intencji i compostelki na ścianach. Foto na zaś i w drogę. Początek puszcza spokojnie więc i kilometry lecą szybko. Niestety trochę fałd rozkłada szyk i trzeba czekać . Za to jaka czekolada na postoju!
Zwijamy żagle – jeszcze tylko darmowy kurs polszczyzny przemiłemu Niemcowi co to morgen dzień chciał u nas zaczynać i Szczęść Boże na drogę. W Słupsku kościół stacyjny Camino Baltica i compostelki na światłach.
Przejdźmy jednak albo przejedźmy już do noclegu. Miało być tak fajnie, wywiady, wycieczki do zakładów pracy, a wyszło… No właśnie. Mieliśmy spać na kutrach, ale jak się brać zebrała na wizję lokalną tak zaczęły się schody. Że za mało miejsca, powietrza i w ogóle jakoś tak. Swoją drogą rozumiem, bo to co zobaczyliśmy to nie piękne kajuty, cudne koje i klar, a bardziej mocną i konkretną rzeczywistość w jakiej przychodzi rybakom zarabiać na chleb. Pełen szacun i czapki z głów dla tych twardzieli. Poważnie!
I jak to na statkach bywa jest i tratwa ratunkowa. Tą okazał się Darek, a raczej jego budowany dom. W prostocie okazanego serca lądujemy w nowym domu. No, może jeszcze nie domu, ale i tak czujemy się tu swojsko. Kilka palet , desek, płyt i miejsce na wieczorną biesiadę gotowe. Nie zrozumie tego nikt, kto nie skosztował polskiej gościnności. Darek mógłby spokojnie zostać instruktorem. W nagrodę poświęcony dom i uciecha całej rodziny. O take Polske walczylyśmy!
Ps. Rano mają być świeże bułeczki…
Szkoda tych trzech, więc 97km.
»
Dzień 12 - Kołobrzeg
Żywiołów człowiek zna kilka: woda, ogień, powietrze… No właśnie! A chrapanie??? Człowieku! Jak można wydawać z siebie taaaakie dźwięki będąc kobietą? Choć i inni nie byli dłużni. Jakby słowo honoru w maratonie startowali albo co najmniej w sztafecie 4x400! No, ale wszystko poszło w niepamięć z pierwszym blaskiem słońca i zapowiedzianymi wczoraj świeżymi bułeczkami.
Ech! Cóż to było za śniadanie. Sklepienie z nieba, ptasie radio i w ogóle sielanka o domu /jeśli ktoś zna tę piosenkę, jak nie to polecam!/ Jeszcze raz ukłony dla Darka i Krystiana, z którymi śniadamy.
Ech! A cóż to była za droga. Jeśli miałbym komuś w Polsce polecać szlak rowerowy to właśnie odcinek do Kołobrzegu. Myślę, że nawet szlak z Palangi do Kłajpedy nie był tak ładny. Super! Dobrze wydane pieniądze i dobra inwestycja na przyszłość. A przy tej okazji chciałbym szczerze powiedzieć, że nie mieliśmy jak dotąd żadnego przykrego incydentu czy nawet małego klaksonu ze strony tak różnej maści kierowców, których mijamy. Wyrazy szacunku! Kto by się spodziewał, nie?!
Jeszcze kilka kilometrów i długo oczekiwane spotkanie z Adrianem. Nie mógł z nami jechać choć szykował się długo, cóż praca to praca. Przyjechał ze Szczecina by spędzić z nami kilka chwil, nocujemy u Jego rodziców. Powitanie godne królów. Trochę nam z tym nieswojo w zamian dajemy modlitwę i mszę świętą. Waluta pielgrzymia też ma swoją wartość, więc chyba nie będą stratni. Po powrocie nocne Polaków rozmowy i spać. Blisko coraz bliżej…
Podobno 108km.
»Dzień 13 - Wolin
Jeśli dróżki Palangi były ładne, a dojazd do Kołobrzegu super do pierwsze kilometry dzisiejszego etapu można zaliczyć w poczet tych nie do opisania. Odprowadza nas Adrian i wraca do Szczecina. Ja osobiście jeszcze tak pięknym rowerowym duktem nie jechałem. Brawo! Tylko jak to u nas, gmina gminie nie równa i po kilkunastu kilometrach brukowy koszmar. Co z tego, że tylu turystów, wczasowiczów, rowerzystów? Nic dziwnego, że czasem ludzie wolą jechać za granicę. Z kilometra na kilometr camino bardziej przejrzyste, więcej compostelek, oznaczeń, opisów, drogowskazów. Miło czuć się jednym z nich , na każdym plastronie mamy znak jakubowy. Trzęsacz, Krzyż Giewontu w Pustkowie i mamy półmetek wyznaczony spotkaniem w Pobierowie. Przyjmuje nas Ewa z Rodzicami, Mama jednego z moich ministrantów. Jak w domu, w niedzielę: jest rosół, schabowy, kawa fusiata. To już tuż tuż… Posiedziało by się dłużej, ale trzeba ruszać. Przed nami Kamień Pomorski i spotkanie z ks. Darkiem Żarkowskim - proboszczem katedry. Msza w kaplicy i historia początków miejsca, fajnie, że opowiedziana Jego swadą i doświadczeniem. Kawa już nie z Reganem czy Żelazną Damą, ale tu jadali Kardynałowie i im podobni. Smakuje z kanapkami wyśmienicie. Jeszcze tylko 21 km i Wolin. Ks. Leszek Konieczny jak zwykle i wcześniej w Pyrzycach podejmuje rowerzystów całym sercem. Kończymy dzień modlitwą pojednania i Apelem. Jutro… Dobra, bo się rozkleję. Jest 3 min. do północy i chyba czas kończyć. Dobrej nocy? Tylko komu, jak Oni już w sztafecie 4x400 ?!?
Dziś właśnie km. 113
»Dzień 14 - Szczecin św. Jakuba Apostoła
Jak dotąd bez zmian, chrapią jak 100 diabłów, a dzień dopiero się zaczął. Pozdrawiam 0:01 Spokojnej nocy?!
Coś jest w tych ostatkach, że samo się jakoś jedzie, gna lekko niczym zefirek. Nie ważne kilometry, dni bo w końcu wszędzie dobrze, ale w domu… To był dobry pomysł by meta stanowiła tu naturalny początek, powrót, a zarazem start. I tak ten dzień nam leci. My już u siebie. Kolejne miejscowości, ludzie, widoki tak dobrze znane. Stepnica z ks. Łukaszem i przepyszną herbatą, że nie wspomnę cukierków. Było i spotkanie, na które osobiście bardzo się cieszyłem. Okazja by podziękować Magdzie, która rok temu jak i teraz była naszą główną żywicielką, a to za sprawą KIEŁBASY w wersji flak, jak i w słoikach. Kanwa naszych posiłków, obiekt westchnień i ogólnego aplauzu. Ech! Co to były za posiłki. Dziękujemy Ci Madziu baaaaaaaardzo! Niech Bóg wynagrodzi jak tylko tego potrzebujesz. Po przepysznej kawce wcale nie chciało się wychodzić, ale mus to mus. Mieliśmy czasu aż za dużo więc korzystając z okazji koronkę odmówiliśmy w Dąbiu u Sióstr Uczennic z s. Sarą od Habitu w kwiatki. A potem… potem to jak Tour de France, w etapie ostatnim. Leniwym krokiem zaciągając się pierwszym oddechem czekolady Gryf sunęliśmy w stronę katedry, gdzie jarmark pełną gębą. Nie dla nas jednak, nie dziś. Za chwilę msza odpustowa i czas by z serca podziękować za camino – drogę, którą dane nam było przebyć. Św. Jakubie módl się za nami!
Ps. Dobrze mieć takiego Pasterza, który i między owcami pobędzie, radą wesprze, a i pobłogosławi z uśmiechem. Ks. Arcybiskupie Andrzeju DZIĘKUJEMY!
Wisienką na torcie i kropką nad i okazało się spotkanie naszych Przyjaciół na plebanii Bożego Ciała. „A jeśli dom będę miał, to będzie bukowy koniecznie…” Klimat udzielił się każdemu i zmierzch nadszedł za szybko. Pora spać, kładąc się z uśmiechem na twarzy i radością w sercu za wszystko to czego świadkami byliśmy. Ale nam się wydarzyło! Te Deum laudamus!
Ha! Dzisiaj km.92!
»DZIĘKUJEMY!!!
Dziękuję wszystkim za wspólne pielgrzymowanie oraz tym którzy pomogli mi uczestniczyć w tej pielgrzymce . Bóg zapłać! - Andrzej
Tak bardzo wszystkim nam w podróży kibicował Bóg, ochraniał nas, rozweselał, karmił rękoma dobrych ludzi, uczył nas siebie nawzajem, koił nasze zmęczenie i ból, wlał w nas Swoją moc i chwała Mu za to-to pozwoli nam być lepszymi dla tych, których postawi nam na naszej drodze, bo CAMINO trwa dalej teraz w naszym życiu. Dziękuję że mogłam z Wami i z Tobą Boże być - Gabi
Dziękuje wszystkim za duchowe przeżycie kolejnego Camino - Janusz
Szczęść Wam Boże za Doga, Duchowe Wsparcie i radość wspólnego Pielgrzymowania – wspólnej jazdy na kole!!! Do zobaczenia na trasie Camino! Bóg Wam wielkie zapłać - Edward ze Zabrza
Jestem szczęśliwa że mogłam pielgrzymować ze kochanymi cudownymi niesamowitymi pielgrzymami na czele z ks. Adamem. Dziękuję za głębokie duchowe przeżycia które dostarczyła mi Droga i spotykani na niej ludzie - Ula z Mikołowa – Bujakowa
Dziękujemy za pielgrzymkę i spotkanych na Drodze Ludzi. Dla nas był to błogosławiony czas. Bóg zapłać za wszystko - Grażynka i Zbyszek
A ja dziękuję przede wszystkim ks. Adamowi za to, że po mistrzowsku przygotował i zorganizował tą pielgrzymkę CAMINO BALTICA 2014, którą pobłogosławił sam Pan Bóg co sam na własnej skórze doświadczyłem. Dziękuję całej ekipie za to, że jesteście jacy jesteście bo zabawa z pielgrzymowania była po prostu przednia. Z całego serca „BÓG ZAPŁAĆ” – Emil
Dziękuję Ci Boże za życie, to jedno jedyne jakie mam. Fajnie, że dajesz mi takie sytuacje i do nich Takich ludzi. Jesteś w tym niezrównany. Oby tak dalej J To było BUEN CAMINO! Cdn?! – ks. Adam
Wam kochani Wszystkim, którzy tworzyliście Camino Baltica słowem, czynem czy choćby pamięcią!
»