Astorga - w sumie zakład poszedł nie wiadomo o co , a jak u chłopów nie wiadomo o co, to jasno wiadomo, że poszło o honor! Że ślamazary, że za dużo czasu nad miską, że już inaczej nie będzie i takie tam biadolenie. Odezwały się więc w człowieku wszystkie zrywy narodowe, że o kłutniach z sąsiadami nie wspomnę.UWAGA! Wsiadaliśmy na rowery o 7.04 by powiedzieć do końca ruszyliśmy tuż przed wschodem słońca! I co?! I można??? Pewnie w rewanżu jutro Darek zaprosi nas na mszę dla piekarzy o 4.30, ale zakład jest zakład, a sprawiedliwość i tak musi być po naszej stronie! A swoją drogą wschód słońca bardzo przyjemny choć okraszony temperaturą rzędu 10' - na szczęście w miarę kilometrów wzrosła do 34! Za nami cudowna katedra w Leon, wspaniały most w Orbigo de Leon i najsympatyczniejsza hospitalero z Rumunii. Było szybko i konkretnie, czy jak kto woli pobożnie i dynamicznie. Mija właśnie 15.00 a nam już cieknie ślinka, gdyż obiad przygotowuje DiGiermo! Będzie pstrąg po columbijsku, sałata w sosie własnym /znaczy naszym/ i jak znam życie Darek przytarga coś białego - no w końcu jest nam WINNY zakład!

Ps. Po obiadku sjesta, czyli dla każdego coś miłego. Ja osobiście w cieniu Gaudiego z Przyjaciółmi sączyć będę coś zimnego... Czego i Wam Kochani życzę! Ola! - znaczy się Szczęść Boże!