Pielgrzymka rowerowa 2013
Dzień XXVII
Portomarin - Jest 9.30 a my już na O Cebreiro! Szok! Za nami 24 km naprawdę ostrego podjazdu, no ale jak się ruszy jeszcze PRZED 7.00 to trzeba mieć wyniki nie?! Nie było łatwo, podjazd długi, mozolny i jeszcze ta nitka autostrady wijąca się w kilkanaście wiaduktów i mostów, powoli, spokojnie ale nad głową. Świadomość, że to właśnie tam prowadzi droga trochę dołowała. Wynagrodził jednak piękny Kościół franciszkanów na samej przełęczy. Proszę doczytać, ale prócz starych okrągłych domostw celtów to w tym kościółku miał miejsce Cud Eucharystyczny, może więc dlatego atmosfera nieziemska – delikatny półmrok, skradające się słońce i cichy śpiew kanonów Taize – słowem chyba najbardziej rozmodlony i WŁAŚCIWY Kościół na naszym Camino. Pokój i Dobro Bracia, oby tak dalej. Po małym odpoczynku dalej w galop, a że Sprawiedliwość Boża każe po górce z górki zatem zjazd był niebem na ziemi. Na chwilkę! Galicja przywitała nas chmurami i temperaturą rzędu 12’ więc przy 50/h człowiek jechał na tzw. pingwina. Na szczęście na dole herbatka, kawka, płaszczyk. Morale wróciło do 36,6! Z nowości columbijczyka Gigiermo spolszczyliśmy na Gigusia. Fajnie nie?! Koło południa pojawiły się przeciery i do Portomarin wjazd zaliczyliśmy w słońcu. Człowiek śpieszy się z relacją bo to dziś 22 rocznica Janusza i Mirki, więc obiad robi sam Jubilat… Jak znam życie będzie jajecznica. Wyjście na miasto pewne /na głodno J/ A swoją drogą Mirka masz fajnego faceta i super, że mógł jechać z nami. Wszystkiego co Dobre dla Was, Waszej Rodziny, planów i marzeń. 3majcie się ciepło!
Santiago tuż tuż… Sam chyba jeszcze w to nie wierzę… nie ogarniam…