Pielgrzymka rowerowa 2013
Dzień XXII
Belorado! Po wymarzonym dwudziestym pierwszym dniu jazdy chyba nadszedł kryzys. Nareszcie?! Hasło „nic mi się nie chce” obowiązywało cały dzień. Wraz z Hiszpanią przyszła też zmiana taktyki. Wstajemy wcześnie, jedziemy dłużej, odpoczynki krótsze, tak, by pierwszą kawę pić na 45 km. a etap zakończył się około Godziny Miłosierdzia. Z nieba bowiem codziennie jakby na wspomnienie Pewnego Wydarzenia 40 stopni – słowem ukrop, nie da się jechać. Cokolwiek wleje człowiek w siebie, zaraz obraca się w parę.
Nie do pominięcia zaś jest fakt hiszpańskich widoków. Za każdą górką spodziewamy się Russell’a Crow’a, który żegnając się ze swoją rodziną idzie podbijać Germanię, a wraca jako gladiator. Ech! Nie jest to już to samo camino co we Francji czy Niemczech. Tamto należało do nas, to tutaj dzielimy ze stonką, do której sami należymy. MROWIE LUDZI! Skończyły się samotne noclegi, spokojne wieczory, pewne odosobnienie… Im bliżej Santiago tym pod tym względem gorzej, no ale to pewnie tak jak wszędzie, jak w Polsce na dwa dni przed Częstochową na pieszej. A może czas dla nowo napotkanych?? (pozdrawiamy siedzącego obok nas Guillermo, pana doktora medycyny sportowej z Kolumbii, który prawie cały dzień jedzie z nami a teraz przymierza się do wspólnego spożywania sałaty). Niemniej jednak Bóg darował nam piękny dzień i fajnych kilka znaków – tam gdzie kończyła się mapa, czy pomysł, a to pojawiał się kolaż, kierowca czy pielgrzym. Fajnie jest czuć Opiekę Tego, któremu zawierzyliśmy tę drogę. Fajnie też pisać wiedząc, że gdzieś tam ktoś Ważny dla Ciebie czyta tych kilka słów i w pamięci wspomina wzdychając do Tego Samego Boga! Dzięki Wam jedziemy!!! 3majcie się ciepło! Do jutra! Z Panem B!
Ps. Mamy też pewien żal... Krecika zmogło i Pogodynka nam padła... Chyba! A właśnie zaczął lecieć Sting... AAAA! Będzie logowanie produktu: KUPUJCIE U TRAPERA! DZIŚ KOŃCZYMY NASZE ZAPASY KIEŁBASY! CZAD! SUPER! EXTRA WYRÓB! POLECAMY ŚMIAŁO POZDRAWIAJĄC MAGDĘ!