Pielgrzymka rowerowa 2013
Dzień XII
Wiało, wiało, wiało.
Poranek zaczęliśmy od Mszy Świętej. Nie wszyscy do końca się jeszcze dobudzili, ale liturgia o 6.30 to jak najbardziej pozytywny początek dnia. Posileni i umocnieni (po Mszy Świętej mussli jak najbardziej) mogliśmy ruszać. Na sam początek była niespodzianka niemiła – droga się zamknęła – ale po chwili była i niespodzianka miła (Chaumont niechcący udało się ominąć i odpadło zjeżdżanie i podjeżdżanie. A potem już do wieczora było jedno wielkie up – down, z naciskiem na „up”. Do tego wiatr jak rzadko kiedy. Chwilami tempo mierzone wychodziło 15 km/h. No, ale nikt nie obiecywał, że będzie lekko…
Z postojami nie dało się przesadzać (na wietrze człowiek stygnie błyskawicznie), więc do Tonnere dojechaliśmy koło 16-tej. W miarę spokojnie dało się rozbić namiot na campingu, porozpinać tenty i zrobić zakupy. Sam szef dowodził gotowaniem – kolacja palce lizać. Humory dopisują, dowcipy latają gęsto – nie jest źle.
Jutro w planie Vezelay – jedno z kluczowych miejsc na Camino; w średniowieczu to tam grupowali się pielgrzymi, by razem wędrować do Jakuba. Liczymy na chwilę modlitwy w katedrze, może uda się Mszę Świetą odprawić.
Dziś przecięliśmy Via Francigiena – szacowny szlak pielgrzymi z Londynu do Rzymu. Kiedyś to ludzie wędrowali… My tylko nieporadnie w tę wiekową rzeczywistość się wpisujemy. Jak potrafimy, tak dajemy radę. A Wy wspierajcie modlitwą, prosimy mocno.
Ps. Net się zbiesił, przepraszamy za opóźnienie. Pewnie test i na Waszą cierpiwość... Spokojnie, to tylko awaria!