Pielgrzymka rowerowa 2013
Dzień VII
Już w czasach apostolskich przykazywano: przestrzegajcie gościnności. Ksiądz Tomek wyraźnie bardzo mocno sobie te słowa wziął do serca, bo wyjechać z Paderborn było nam niełatwo. Wyspani wygodnie jak nigdy, objedzeni full wypas śniadaniem, napojeni kawą u Matki Bożej na Górce... dopiero po 9 w drodze. No i potem bolało.
Jaka w końcu była dziś temperatura, nie jestem w stanie powiedzieć. Ciepło. Ile kilometrów w drodze - też nie wiem. Dużo. Z Bożą pomocą dotarliśmy do Olpe, a tu i gościna u proboszcza czeka i odwiedziny ks. Tomka i (wreszcie) ochłoda. Piękny dzień, choć absolutnie nie z tych łatwych. Na pociechę wieczorkiem był makaron - jak najbardziej wzorcowo al dente.
Krajobrazy nam się pozmieniały. Koło Warstein był do pokonania podjad jakiś 6 km długi, nachylenie oceniamy na 7 - 8 %. Jak się doda fakt, że było południe upalnego dnia, to wiadomo, że lekko nie było. Dzięki Bogu poszło. Cały dzień to góry, to doliny, to zjazdy. Ładnie jest.
Nieustająco polecamy się modlitwie, bo potrzeba takowej ewidentnie występuje. To pisałem ja, kierowca busa, czyli ks.
Darek.
PS. Kierownik kazał napisać, że było 38 stopni i że dorzucili 130 km. Dzięki za uwagę.
No!!! A że jeszcze był podjazd 11 stopni na kilometrze to nie łaska dopisać??? Oj działo się , działo! Gorąco, pod górkę,
ale istnieje też SPRAWIEDLIWOŚĆ BOŻA - znaczy się z GÓRKI! Z panem B! Śnijcie o statkach... Zaczęło się czego mi osobiście baaaaardzo szkoda!