Rowerowa

Rowerowa 23 lipca 2014 wyświetleń: 3042

Dzień 10 - Lębork

 

Zemsta jest rozkoszą bogów, ale nie wiedziałem, że śląskich. Raz człowiek wspomni o lufcie, a tu o poranku znowu guma i luftu ni ma. Szybkie ruchy i jesteśmy na nabrzeżu czekając na prom. Trochę dziwnie bo człowiek za własne kupuje bilet na HELL!  Rejs przyjemny, słońce i fajne widoki, tylko szkoda, że u nas stocznia wygląda już zgoła inaczej. Nie komentuję i dociekam dlaczego, ale szkoda zwyczajnie szkoda tego miasta z sercem po zawale.

Rejs – tak, w takich okolicznościach przyrody i niepowtarzalnych Państwo pozwolą, że… było miło i miło. Trochę zdradliwe słońce w wiaterku od rufy stąd nieźle podgrzani stajemy Helu. Mamy nadzieję, że nie będzie piekło?!  Ha! Człowiek ledwo na ląd zszedł, a tu luftu nie ma drugi raz. Czyżby cały dzień do luftu? Guma za gumą.

Droga z Helu do Władysławowa to naprawdę przyjemność. Fajnie, że w planach trochę zboczyliśmy z drogi. Jednym lepiej innym gorzej, ale dla mnie droga ok. Widoki to morza to zatoki zlewają się ze sobą i człowiek czuje się czasami jak nad całkiem innym morzem.  Mierzeja za nami, a przed nami znudzony Emil / drogą losowania został na ten etap szoferem/, po chałwie dla każdego i na koń, no chyba, że na kobyłkę. Podobno przed nami górki.

Górki są, a i owszem, jest też piękny klasztor ss.Benedyktynek w Żarnowcu. Właśnie robiły zaprawy z ogórków.  Jest też mała zmiana trasy – bo się chłopakom zachciało – koniec końców jedziemy spory kawałek brukiem. Nie ma jednak tego złego co by… W małej wioseczce pośrodku lasu i bruku czeka nas promocja – miska kurek za jedyne 6 zł. Nie muszę chyba pisać, że nasze kuchenne czarodziejki zrobią z nich sos – delicję. Czeka nas wyżerka.  I to gdzie?!

Na naszym camino PIERWSZA z prawdziwego znaczenia alberga /schronisko/ dla pielgrzymów. SUPER! Jeden pokój – jeden spokój.   

Ani się nie obejrzał, a tu 113 km.

aktualizowano: 2014-07-23
cofnij drukuj do góry
Wszystkich rekordów: